Rozpoczął się nowy etap naszej podróży. Laos, Kambodża, Wietnam różnią się historycznym doświadczeniem od Tajlandii czy Malezji. Fortuna nigdy im nie sprzyjała, a los boleśnie obdarzał kolejnymi wojnami. Jeśli ktoś ma ochotę dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, gorąco polecam reportaże włoskiego dziennikarza Terzani Tiziano , wydane w Polsce w książce pt.”W Azji”.
Laos zauroczył nas już na przejściu granicznym. Niech żyje nieśpieszna biurokracja! Od razu poczuliśmy się jak w domu. Kolejne dni tylko to potwierdziły. My, demoludy, zawsze znajdziemy wspólny język. Czuje się bratnią mentalność, ta nieporadność dosłownie wyłazi spod płytek chodnikowych (co trzecia uszkodzona,znacie to skądś?) Znajoma wydaję się skłonność do kombinowania i naciągania, no i ten nieodparty urok myślenia-jakoś to będzie... Laos ma słowiańską dusze.
Naszą przygodę z tym krajem zaczęliśmy od północy, górskiego, trudno dostępnego regionu. Granice przekroczyliśmy w Huay Xai i razem z masą młodych backpackersów wsiedliśmy na łódkę płynącą dwa dni do Luang Prabang. Na pokładzie biesiadna atmosfera, dużo piwa, gitara, pieśń na ustach i zapierające dech w piersiach widoki ( taaa, Mekong może tylko zachwycać). Łódź zatrzymuje się w małej wiosce na nocleg, tu postanowiliśmy odłączyć się od wesołej gromady i ruszyć dalej drogą lądową,odbijając nieco na północ. Biorąc pod uwagę,że w Laosie prawie nie ma dróg, szczególnie w północnym, podróż ubitymi drogami (tylko gdzieniegdzie asfalt) wijącymi się po stokach gór była arcyciekawa:) Podobnie jest tu z czasem, nad Mekongiem płynie zupełnie inaczej. Dlatego razem z miejscowymi wrzucamy na luz i rozkoszujemy się leniwie płynącą codziennością, wtapiając się dyskretnie w otoczenie. Z góry wybaczcie, jeśli trochę opuścimy się w uzupełnianiu bloga...
Helo!!! Noo to znowu mamy coś nowego ale jak piszecie mentalnie po "naszemu".Ten gość na pierwszym zdjęciu faktycznie ...wyginam...Tak trochę jak oglądam te zdjęcia to mi znajomo wyglądają choćby z filmu o Rambo ha,ha,ha.Tylko jednak nie wybierajcie się na kąpiel w tej wodzie-to bydło fee,fee...A jak smakuje tam pyfko? Wszytkiego co najlepsze może Was tam spotkać życzę z mroznej PYRLANDII -16st.
OdpowiedzUsuń..cudownie uchwycony klimat tego kraju na fotce "plażujące bydło" ...czuje się ten upał ,zdjęcie tej długiej łodzi też fajne,taką chyba płyneliście? podoba mi się...
OdpowiedzUsuń+856207283093 nasz laotański numer telefonu.ze skypa można dzwonić za 0,30 gr
OdpowiedzUsuńpatrząc na tą łódz ma się takie wrażenie jakby zaraz miała zostać ostrzelana
OdpowiedzUsuńprzez żołnierzy vietcongu;)
Hello! Dzięki Kochani za kartkę! Jarający góral wymiata :) Jeżeli chodzi o Potomkinię klanu Jaskólskich to pojawi się na Świecie lada chwila, lada dzień. Najpewniej w czwartek 28.01. Tak więc trzymajcie kciuki, aby wszystko poszło sprawnie. Damy znać jak nam się po raz pierwszy wydrze do ucha - wtedy napijcie się za nas jakiegoś mocnego laoskiego specyfiku. A tymczasem have fun i ślemy buziaki z zajebiście mroźnej Polski.
OdpowiedzUsuńWaldi mi tu krzyczy znad ucha "zapytaj jak się porozumieli z Elvisem i innymi mieszkańcami?" Choć skoro to słowiańskie dusze to pewnie wystarcza jedno wnikliwe spojrzenie... Co do płytek chodnikowych to w dzieciństwie sobie zawsze myślałam, że jak nadepnę na całą to będe mieć w danym dniu szczęście..musiało ich być niewiele..Uściskajcie zatem naszych braci:) i w-czasujcie!
OdpowiedzUsuńtrzymamy kciuki za Anie,staniemy na wysokości zadania i oblejemy narodziny
OdpowiedzUsuń..o nowe zdjęcia też śliczne.Ja też trzymam kciuki za Anie i posyłam ciepłe pozdrowienia
OdpowiedzUsuńZ oddali byłam pewna że Andrzej, jak na prawdziwą dzicz przystało, buja się na linie odziany ledwie w listek figowy...rozczarowanie pełną gębą;)Musicie nad tym popracować!
OdpowiedzUsuńno jak zwykle super te nowe fotki czyli jak widzę zabawa na 102.pozdrawiając dzisiaj-diękujemy za niepowtarzalną karteczkę:-)
OdpowiedzUsuń