poniedziałek, 23 listopada 2009
stolicy ciąg dalszy
Drugi dzień przeżyliśmy jak zombie.Ponieważ mamy strasznego jetlaga,kładziemy sie spać o 4 nad ranem,a budzimy przed 6.Mimo tego stanu wczoraj udało nam się w delirycznym marazmie zobaczyć Batu Caves, hinduistyczną świątynie położoną w jaskini,do której prowadzą 272 stopnie.Na miejsce dostarliśmy surrealistycznym transportem(nie trudno się domyślić,że stan naszej świadomości spotęgował i uwypuklił wszelkie doznania).Autobus,którym tam dojechaliśmy,prowadził nawiedzony kierowca,który wszelkie przepisy miał głęboko w nosie.Ale to jeszcze nic.W otwartych przez cały czas drzwiach stał podejrzany cieć bez zęba na przedzie,który naganiał ludzi z przystanku i sprzedawał bilety.Ciężko przystanek nazwać przystankiem,autobus zatrzymywał się na środku ulicy,cieć wykrzykiwał coś donośnie,a ludzie w biegu wskakiwali do autobusu.Bilet na ten transport kosztował nas 2,50 ichniejszej waluty,wrażenia-bezcenne.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
...za wszystkie inne zapłacisz kartą ....
OdpowiedzUsuńNajpierw pijany pilot, teraz nawiedzony kierowca autobusu..Co dalej?
Fantastyczne miejsca, ale co się stało małpie w siusiaka?
Ona sama się dziwi co jej sie stało.. lol! zupełnie jak z filmu Baraka. :D
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie z małpką jest śliczne a jaskinia cudowna, wracają mi wsomnienia
OdpowiedzUsuńcóż słyszałem że małpie siusiaki uchodzą tu za przysmak
OdpowiedzUsuńszkoda że nie macie foty tego naganiacza!!a małpiego siusiaka to Ja chcę wiesz o tym..
OdpowiedzUsuń