poniedziałek, 30 listopada 2009
veni vidi vici
Jak pisaliśmy,postanowiliśmy wybrać się w głąb dżungli i spędzić tam noc.Mieliśmy się tam wybrać około południa,plany pokrzyżowała nam jednak pogoda-malezyjska deszcz,który przypomina polskie urwanie chmury.Dlatego wyruszyliśmy popołudniu,co dało nam motywacje do szybkiego marszu,by nie zastała nas noc w szczerej dżungli.Deszcz obudził krwiożercze pijawki,które wyłaziły z błocka niczym zombiaki.W celach ochrony przed nimi owijaliśmy nogi foliówkami. Noc spędziliśmy w chatce na palach,zwanej bombonem,z której można obserwować zwierzęta.Tam też urządziliśmy pijawką krwawą rzeź. Nie ukrywamy,że mieliśmy niezłego pietra.W okolicy występują tygrysy i niemniej groźne dzikie słonie,których kupy znaleźliśmy po drodze.Na żywo udało nam się spotkać tapiry,jelonka i myszoskoczka:)W drodze powrotnej złapaliśmy wodnego stopa-przesympatycznych rybaków,ruszających na poranne łowy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Oj Natalka na tym zdjęciu ma nieciekawą minę, czyzby pijawki utoczyły jej za dużo krwi.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJezu ,ale to naprawdę niesamowita wyprawa naprawdę umiecie podnieść ciśnienie, ja już jestem w stresie że to przeżyliście,Andrzejku masz dzisiaj Imieniny więc tą drogą składamy Ci najpiękniejsze życzenia Kochamy Cię bardzo
OdpowiedzUsuńCześć Andrzej!
OdpowiedzUsuńW dniu imienin życzymy Ci niesamowitych i niezapomnianych przygód, których jak bacznie obserwujemy, póki co Wam chyba nie brakuje:) A... i żeby Wam żadni pijani piloci, krwawe pijawki i słonie kupy nie były groźne;)
Serdecznie Was pozdrawiamy
Justyna i Karolina
Ładnie się bawicie, troche krwi nie zaszkodzi, jednak dbajcie o nogi bo one was zaniosą gdzie wzrok nie sięga. Andrew w dniu Twoich imienin zycze Tobie niezapomnianych chwil podczas wyprawy, ale uważajcie na siebie bo macie wrócić do nas CALI I ZDROWI!!!! :)
OdpowiedzUsuńpijawki podobno sa zdrowe ;)
OdpowiedzUsuńnajedzone na pewno będą zdrowsze
OdpowiedzUsuńWidzę, że broda wraca :)
OdpowiedzUsuń