środa, 9 grudnia 2009

Durian owoc z piekła rodem






Ruszamy do Tajlandii a my jeszcze nic nie napisaliśmy o tutejszym jedzeniu. A jest tu co zjeść.Zacznijmy od duriana. To istny potwór. Jest wielkości ludzkiej głowy i waży tyle co ona, z tą różnicą, że pokryty jest setką ostrych jak Natalkowa riposta kolców. Gdyby zamiast jabłka na Newtonowski łeb zwalił się durian, lewitowalibyśmy dziś nieświadomi siły ciążenia. Jego legendarny zapach skutkuje najpopularniejszym malezyjskim zakazem - "no durian allowed" w hotelach i środkach transportu. Pierwotnie zapach ten kojarzył nam się z pospolitą zgnilizną, po rozsmakowaniu się w nim bliżej mu do przejrzałych owoców. Za to w smaku jest niepodobny do niczego, co znało nasze podniebienia. Ma kremową fakturę, jest słodki o lekkim posmaku czosnku niedźwiedziego, po prostu cudowny. Należy dodać że miejscowi uważają go za króla owoców i jak na króla przystało posiada on moc... rozgrzewającą.

2 komentarze:

  1. nie wiedziałam że ten durian tak obrzydliwie wygląda jak taka larwa fu ,myślę że Natalka go nie zjadła, tylko zrobiła sobie fotkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. oj nie Natalka naprawde zjadła i to ze smakiem

    OdpowiedzUsuń